25.02.2005 :: 22:30
Muszę to z siebie wyrzucić! Wszystkim się wydaje, że ja mam takie fajne życie. Niczego mi nie brakuje, mam fajnych starych, spoko rodzeństwo, jestem lubiana, a do tego jeszcze ładna, zgrabna i mądra. Koń by się uśmiał. To tylko z zewnątrz tak ładnie wygląda. Nikt nie wie jak jest w rzeczywistości, bo po co miałabym o tym gadć. Moje życie, tak obiektywnie patrząc jest do bani. Starzy się ciągle żrą o kase, jakby tylko to się liczyło albo w ogóle się do siebie nie odzywaja przez kilka dni, a czasami tygodni. Rodzeństwo chociaż jest nie najgorsze, jest złośliwe w stosunku do siebie i nic nie robi bezinteresownie. Mój brat, który aktualnie z nami nie mieszka bierze narkotyki i nie umie sobie z tym poradzić. Ja jestem rozdarta wewnętrznie. Nie wiem czym powinnam się w życiu kierować. Słuchać serca, czy może olać uczucia i robić to co podpowiada mi rozum i być taką za jaką uważa mnie rodzinka, czyli zimną laską, która nie liczy się z innymi. Czasami nie wytrzymuję psychicznie. Nie mogę znieść tego, że jestem "zimną rybą", która nie wie co jest ważne. Co z tego, że być może jestem ładna i zgrabna, że mam potencjał i zdolności do nauki, że ludzie podobno mnie lubią ( tylko wtedy, gdy czegoś chcą )? Co z tego, jeśli ja sama nie wiem czego chcę, czego mi brakuje. Wciąż staram się robić dobra minę do złej gry, uśmiechać się i nie pokazywać po sobie, że coś jest nie tak jak być powinno. Nawet nie mogę o tym z nikim porozmawiać. Mam garstke znajomych, ale to tylko znajomi, żadnego z nich nie uważam za przyjaciela, nie ufam nikomu na tyle, by zwierzać się ze swoich problemów. Z reszta nauczono mnie, że muszę umieć radzić sobie sama, bo nie zawsze znajdzie się ktoś na kogo można liczyć. Ulubionym powiedzeniem moich rodziców jest "umiesz liczyć, więc licz na siebie", co oczywiście nie czyni z nich złych rodziców. Oni po prostu chcieli, żebym ja i moje rodzeństwo nigdy nie uzależniali się od innych i proszę jak to sie koczy. Narkoman, wariatka i dwoje młodych, którzy też mają dużą szansę na wpakowanie się w podobne problemy, czego im oczywiście nie życzę. To istna patologia, ale tak to właśnie wygląda. Jak widać nie ma czego zazdrościć.